A.Wójtowicz przyznał, że "być może" przyczynił się do odwołania prezesów stadnin w Janowie i Michałowie. Po czym sam zrezygnował z członkostwa w związku i przestał być członkiem Rady Polskiego Klubu Wyścigów Konnych(PKWK).
Wiele osób odetchnęło z ulgą, bo opinie na temat sposobu działania, motywów i celów p. Wójtowicza nie są, oględnie mówiąc, pozytywne.
Jedna z członkiń PZHKA, w rozmowie z TVN24, tak opisuje zaistniałą sytuację : " w żaden sposób się nie tłumaczył ... Pan Wójtowicz ma swoją hodowlę, osiągał sukcesy. No trudno to wytłumaczyć, no mamy taki przykład, że ktoś ma takie ego, że będzie rządził wszystkimi, że będzie mącił i cała jego działalność opiera się na mąceniu i kłóceniu ludzi".
Ale jednak przysłowia są mądrością narodów - nie należy chwalić dnia przed zachodem słońca.
W tzw. "środowisku" pojawiła się informacja, że te działania nie były podejmowane ad hoc i bez celu - otóż A. Wójtowicz ma być szykowany przez ministra na stanowisko prezesa PKWK.
Człowiek, który miał być odwołany z członkostwa w swoim związku za, mówiąc eufemistycznie, nieetyczne zachowania, ma być prezesem Polskiego Klubu. W sytuacji, kiedy potrzeba kogoś, kto łącząc ludzi i różne interesy, będzie umiał wyprowadzić hodowlę i wyścigi na prostą, i ochronić Zespół Torów Wyścigów Konnych na Służewcu przed pomysłami Totalizatora.
Potrzebne jest tylko uchwalenie zmian w ustawie o wyścigach konnych, żeby minister mógł nagrodzić za przeszłe i przyszłe "zasługi".
Potrzebne jest tylko uchwalenie zmian w ustawie o wyścigach konnych, żeby minister mógł nagrodzić za przeszłe i przyszłe "zasługi".
-
W żaden sposób się nie tłumaczył. Powiedział, że w tej sytuacji
rezygnuje z członkostwa - mówi w rozmowie z reporterką TVN24 jedna z
członkini PZHKA. (http://www.tvn24.pl)